Strony

środa, 25 września 2013

Filmy na kaca

Kac. Najdrobniejsze bodźce rozkładają moją świadomość na miliony atomów. Promienie słoneczne oślepiają, robotnicy za oknem przewiercają się do mojego mózgu, kontakt z ludźmi nie wchodzi w rachubę. Do tego upokarzające wspomnienia z wczorajszej, pijackiej nocy. Trzeba się od nich odciąć. Muszę jakoś skanalizować swoją uwagę.
Zazwyczaj pomaga papieros, ale tylko na krótką chwilę. Film, ekran przejmą moje pole widzenia, zastąpią myśli. Najtrudniejszą sprawą jest wybór. Wczorajsza wódka zdecydowanie zawęża zdolność podejmowania decyzji. Najlepsze są więc stare, sprawdzone w takich wypadkach pozycje.

Potop znany jest głównie jako niechciana lektura szkolna, zaściankowa powieść, pretensjonalna ekranizacja. Jest to wybór czysto subiektywny, odsyłający do przeszłości, wzbudzający nostalgię. Film Hoffmana to długa (wielki w tym wypadku plus), epicka (jeszcze większy plus) i bądź co bądź pięknie nakręcona opowieść, która nie każe zastanawiać się nad sensem. Wystarczy tylko oglądać.

Fellini. Tu niestety trzeba już trochę pomyśleć, no i wybrać coś z jego bogatej filmografii. Jednak piękne, subtelne, obrazy przyciągną każdego kacowego potwora, jak ćmę do lampy nocnej.

Faworyt na dziś: Melancholia Larsa von Triera. Miażdżąca wizualnie, analizowanie licznych odniesień do historii sztuki można w tym stanie pominąć. Wystarczy skupić się na Kirsten Dunst, zapętlonym Wagnerze i stonowanych kolorach. Tak, kac to stan dla melancholików. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz